Zarządzanie zgodne z Systemem Życia

MOTTO: „A mądrość to m.in. nieustanne dążenie do poznawania prawdy z różnych źródeł, umiejętność dokonywania trafnych wyborów i przewidywania konsekwencji własnych decyzji, poddawanie refleksji swoich życiowych doświadczeń i świadome dążenie do wyciągania z nich praktycznych wniosków, odróżnianie spraw ważnych od błahych, zintegrowany sposób myślenia i działania dla rozwiązywania niepowtarzalnych problemów życiowych, dążenie do długiego i dobrego życia, uczciwość i odpowiedzialność - a więc te cechy, które są istotne nie tylko dla jednostki, ale i pożądane z punktu widzenia interesów całego społeczeństwa”.
(dr inż. Janusz Morbitzer - Akademia Pedagogiczna w Krakowie)
WSTĘP „...Z badań przeprowadzonych przez socjologów w ubiegłym roku wynika, że 42 proc. Polaków nie rozumie niemal nic z tego, co czyta, a 35 proc. rozumie niewiele...”
”Ostatnie wybory Parlamentarne pokazały po prostu dobitniej jakie jest społeczeństwo w kraju i czym się kieruje podczas wyborów. To że nikt programów nie czyta już zaakceptowałam ale to że kinder punki nie wiedzą po której stronie sceny politycznej można postawić partię na którą oddały głos to już jest ignorancja pierwszej wody.” (fragment wypowiedzi uczestnika dyskusji na forum GoldenLine – Ciekawe badanie. Daje do zrozumienia, że strukturę społeczną III RP cechuje klanowość - brak przepływu informacji między inteligencją a warstwą z pewnym jej niedoborem. Z faktu, że 42% Polaków nie rozumie niemal nic z tego, co czyta, a 35% rozumie niewiele, nie wynika, że gdyby czytano ze zrozumieniem decyzje elektoratu byłyby bardziej sensowne. I tak wyborcy głosowaliby - od ściany do ściany. Powód jest jasny: program partii to efekt lepszego czy gorszego marketingu. „Można powiedzieć, że program polityczny poszczególnych partii w kraju takim jak Polska ma znaczenie drugorzędne, gdyż przy obecnej strukturze areny politycznej nie ma on nigdy szans na to, aby mógł być przełożony na program rządowy. W koalicjach złożonych z dużej liczby mniej lub bardziej autonomicznych uczestników, nawet największy partner jest zaledwie lobbystą; program nie ma praktycznego znaczenia i wyborca nie może rozliczyć polityków za realizację programu, który skłonił go do oddania swego głosu na tę, a nie inną partię.” Dlatego, moim zdaniem, nacisk powinien być przyłożony na rozliczanie z efektów sprawowania władzy już w trakcie jej pełnienia – czyli ocenę dynamiki tego procesu. Rozliczać z efektów odczuwanych fizycznie i psychicznie nawet przez tego niedouczonego wyborcę. Tylko co zrobić, skoro "genialni" kreatorzy ordynacji woleli żeby ten wyborca pozostał biernym anonimem? Niestety większość z nas akceptuje instytucję tajnego głosowania zapominając, że historia kolejnych wyborów danego człowieka jest najlepszym wskaźnikiem jego faktycznych kwalifikacji, ważniejszym od ewentualnego nacisku otoczenia. A przecież głosowanie elektoratu można porównać do operacji umieszczenia w banku jakiegoś depozytu, np. papierów wartościowych. Jednak w tym przypadku z założeniem, że bez względu na sytuację (np. zmiany politycznej orientacji) - własnej deklaracji zaufania nie można cofnąć przez cztery lata. A więc wyborca bardziej gra w durnia, niż decyduje o jakości instytucji państwa. Obrońcy obecnego systemu, starają się nie dostrzegać głównych przyczyn demoralizacji rządzących elit. Opisywany tu proces ma swój początek już w kampanii wyborczej, której scenariusz z góry zakłada teatr kłamstwa i obłudy. Polityk wyzwalający emocje tłumu, nabiera przekonania, że sam jest istotą wyjątkową, że każdy wypowiedziany frazes natychmiast stanie się życiową dewizą dla tysięcy fanów. Przyjmuje więc wieniec wawrzynu, wręczając czeki bez pokrycia. Ten wielokrotnie wyćwiczony odruch już go nie opuści w sejmowym (ministerialnym) fotelu. Obecna weryfikacja instytucji państwa ma charakter pionowy i cykliczny, w trakcie kadencji uzależniony jedynie od optyki najwyższych organów. W epoce feudalizmu strukturę społeczną tworzyła czytelna dla wszystkich stanowa segmentacja. O równowadze systemu decydowała przede wszystkim zasada zależności wasala od suwerena, ona także określała kształt przepływu informacji. Erozja feudalizmu sprawiła, że dawny porządek przeistoczył się w strukturalnie rozmyte społeczeństwo obywatelskie, zaś poprzedni mechanizm rekrutacji (związany z dziedzictwem i urodzeniem) zastąpiło sito awansu i pieniędzy. Jego działanie stwarza podstawy dla nieformalnych układów, których moc sprawcza nie musi pokrywać się z nominalnymi źródłami władzy. Otrzymujemy zatem rodzaj łańcucha wpływów o nieznanej z zewnątrz hierarchii. Tak wyglądają współczesne elity. Swoją uwagę koncentrują głównie na poziomie instytucji oświatowych, wyznaniowych i środków masowego przekazu. Są to miejsca strategiczne dla kształtowania publicznej opinii. Im niżej stoimy w systemie zbiorowej konsumpcji, tym bardziej jesteśmy uzależnieni od ludzi handlujących masową (tanią) informacją. W świecie, w którym zdobycie szukanej informacji wymaga wiedzy, pieniędzy, czasu i kontaktów, przeciętny obywatel zdany jest na „towar z drugiej ręki” – od takich czy innych pośredników. Dlatego też wiedza obywatela jest w dużym stopniu zbiorem nadziei wzbudzonych obietnicami korzystających z tego rynku elit. Złudzeń gwarantujących zachowanie dotychczasowych reguł gry. Gdy do tego dodamy zasadę: że zdolność do zaszczepiania tych nadziei jest wprost proporcjonalna do zajmowanej pozycji w aparacie władzy, zrozumiemy wówczas dlaczego na stanowiska wodzów trafiają osoby posiadające talent iluzjonisty. Taką praktykę przysłania wrażenie powszechnej wolności, ujęte w zapisie Konstytucji: Art. 4: 1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. 2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. Chcąc zrozumieć związek wolności z władzą powinniśmy mieć świadomość, że władza decydując, jakie fakty mogą być powszechnie znane, nadzoruje to, z czego podwładni mogą wybierać. Jest to forma ubezwłasnowolnienia i to w stopniu proporcjonalnym do wielkości obszaru objętego tajemnicą. Bo jeśli nie możemy ustalić, co rzeczywiście może być lub jest dla innych przydatne, to szansa powodzenia dowolnej inicjatywy staje się wyłącznie kwestią przypadku. Strategia przymusu do określonego działania została tylko zastąpiona (lub wsparta) strategią ograniczania niekorzystnej dla decydentów aktywności. Szczególnego znaczenia nabiera tutaj ograniczenie funkcji kontrolnej elektoratu. W efekcie okresowego zawieszenia tej funkcji tworzy się sytuacja, w której: „Kierownictwa urzędów, mówię o centralnej administracji rządowej, z natury rzeczy są obsadzane z politycznego nadania. Od tej granicy w dół polityka nie powinna mieć dostępu. Ale, jak wspomniałem na wstępie, to tylko teoria. Jednak warto wiedzieć, że za tymi hasłami o "politycznych zawłaszczaniach" kryją się głównie prywatne, osobiste interesy. Niekoniecznie wcale zgodne z linią programową aktualnej władzy. Najczęściej te wpływy zgodne są z liniami towarzyskimi, rodzinnymi. Oczywiście, na podłożu aktualnej władzy. Ale wystarczy pierwszy z brzegu urząd prześwietlić, by skonstatować, iż wewnątrz nie ma takich linii podziałów, o jakich przekonują raz jedni raz drudzy. Lewica miesza się z prawicą, krzyżówki powstają wszerz, wzdłuż, w poprzek i w każdym możliwym kierunku.” (fragment wypowiedzi uczestnika dyskusji na forum GoldenLine – www.goldenline.pl/forum/gl-ogolne/64132/s/2 ) Szukanie korzyści płynących z zajmowanej pozycji (w jakiejś zbiorowości) można porównać ze znanym w przyrodzie zjawiskiem symbiozy (ze wszystkimi jej odmianami). Oczywiście na poziomie ludzkiej cywilizacji jest to forma korupcji. Rzecz w tym, że efekty korupcyjnych działań, gdy przynoszą ogółowi szkody, powinny również naruszać interesy danego urzędnika. Jeśli przyjmiemy, że nepotyzm, kumoterstwo, klientelizm, myślenie koteryjne, to są strategie wynikające z ludzkiego egoizmu, wówczas wiara w spontaniczne samooczyszczenie stanie się kolejnym mitem. Likwidacja samych skutków korupcji była już testowana w starożytności... bez większego powodzenia. Potrzebna jest zatem nowa taktyka zwalczania korupcji - docierająca do źródeł ukrytych w obyczajach, ekonomii i prawie, ale także w wadliwych mechanizmach władzy. Kiedy założymy, że suma obywateli tworzy sieć podsystemów, zdominowanych przez hierarchiczne struktury, nasuwa się pytanie - czy właśnie w tym zjawisku Winston Churchill dostrzegał "nędzę demokracji"? Jeszcze w 70. latach można było bronić neofeudalnego modelu, czerpiąc argumenty z "Psychologii tłumu" - Gustawa Le Bon. Ale w dobie wszechobecnego Internetu taki pogląd stał się anachronizmem. Dzisiaj nawet nie wychodząc z domu możemy wpływać na wartość spółek na giełdach całego świata. A zatem istnieje możliwość wprowadzenia gry społecznej, której zasady pozwolą korygować błędne decyzje władzy. W tym celu potrzebny jest ciągły mechanizm nagradzania lub karania - z „automatu”. Mam na myśli badanie stopnia społecznej akceptacji dla pracy władzy każdego resortu - za pośrednictwem elektronicznej karty (podobnie jak w informatycznym systemie bankowym). Odpowiednia suma decyzji uznanych (w subiektywnym odczuciu obywateli) za błędne, byłaby sygnałem do rewizji przepisu lub zmiany decydenta. Jeśli 10% obywateli nie akceptuje funkcjonowania, np. placówek służby zdrowia albo sektora publicznego transportu - to możemy powiedzieć, że jest to wynik zwykłego pieniactwa w połączeniu z ciemnotą. Ale jeśli proces niezadowolenia przekroczy pułap, np. 25% - to istnieje podstawa do przypuszczenia, że w danym resorcie zapadają decyzje szkodliwe dla określonych zbiorowości (oczywiście te procenty mogą być ustalone na innym poziomie). W obecnym systemie urzędnik podlega cyklicznie zmieniającym się układom. Po prostu elita koalicji przejmującej władzę lokuje na ważnych stanowiskach bardziej aktywnych członków własnego ugrupowania. Tylko w teorii te stanowiska zajmują osoby z korpusu służby cywilnej na drodze konkursu. Reszta stutysięcznej armii urzędników to beneficjanci układów rodzinnych, towarzyskich, politycznych. Nic zatem dziwnego, że istotnym klientem urzędnika, powiedzmy - z wydziału zagospodarowania przestrzennego, staje się inwestor po telefonie sekretarza biura rządzącej partii. „Służba cywilna z założenia miała być odpolityczniona by kreować specjalistów, jak każdych innych - w tym przypadku specjalistów od spraw publicznych. Zamierzenia były ciekawe, wyszło... jak zawsze.” (...) „Przepisy sobie, a zamierzenia faktyczne sobie. Wielokrotnie podnoszone kwestie wzorowania się na rozwiązaniach angielskich czy francuskich są (były) tylko bajkami dla niezorientowanych, czyli większości, dla których służba cywilna to to samo, co obrona cywilna.” (...) „Sejm uchwalił - ustawę o służbie cywilnej. Samo prawo, przepisy tej ustawy były w niektórych częściach albo zagmatwane, albo wręcz otwierały drogę do dowolności, czyli arbitralnego rozstrzygania. To znaczy do zachowań sprzecznych z duchem ustawy i literą prawa. Teraz zaś, po ubiegłorocznych zmianach z całego tego systemu pozostała operetka. Zajęła miejsce poprzedniemu kabaretowi. (fragment wypowiedzi uczestnika dyskusji na forum GoldenLine „z dniem 27 października 2006 r. przestały istnieć konkursy na wyższe stanowiska w służbie cywilnej. Wszystkich urzędników od zastępcy dyrektora departamentu/biura obsadzane są "po uważaniu"(...)”. (fragment wypowiedzi uczestnika dyskusji na forum GoldenLine DROGA DO MODELU DEMOKRACJI DYNAMICZNEJ Wiemy, że jakość przestrzeni społecznej (kontaktów międzyludzkich) jest zależna od rodzaju otoczenia, jak również subiektywnego obrazu tworzonego w psychice jednostek. W rzeczywistości kształt tego obrazu zależy także od architektury ludzkiego mózgu. Obecnie również wiemy, że centralny układ nerwowy, pierwowzór maszyn cyfrowych, łączy w sobie cechy komputera szeregowego i rozproszonego (neurokomputera). Składają się na to: strukturalna modułowość wspierana zróżnicowaniem rozgałęzień nerwowych (zbieżne i rozproszone). Pobudzenie jakiegokolwiek zwoju wywołuje szeroką falę interakcji w całej neuronowej sieci (faza ustalenia rodzaju bodźca), by następnie zawęzić pole do wąsko wyspecjalizowanych ośrodków (faza rozwoju poznania). Można powiedzieć, że zachodzi tutaj rodzaj "biologicznego referendum", podczas którego cząstkowe reakcje (warunkowane architekturą i dynamiką hiperprzestrzeni mózgu) decydują o zrozumieniu zdarzenia. Jest to doskonały model przechodzenia ilości w jakość, skłaniający nas do rewizji klasycznej koncepcji państwo - naród. Mam na myśli koncepcję zawierającą błędną tezę, że struktura niższego rzędu (w sensie złożoności) - aparat państwa, może zdefiniować samą siebie. Tymczasem lata 60. zrodziły podstawy do budowy społeczeństwa informacyjnego, modelu pozbawionego odgórnie narzuconych sztywnych struktur i mechanizmów. A więc budowy ustroju demokracji bezpośredniej (dynamicznej), w której elektorat (a nie Sejm) bez przerwy testuje rządowy układ, na wzór notowań kursu akcji na rynku kapitałowym, zmuszając decydentów do ciągłej wymiany kadr na poziomach "awansujących" i "bankrutujących" stanowisk. W początkowej fazie taki scenariusz może zdestabilizować zarządzanie, ponieważ bardzo trudno przewidzieć jak zachowają się obywatele w odpowiedzi na lokalne zmiany. Zwłaszcza wspólnoty, których korzyści wynikały z dotychczasowych układów. Lecz w dłuższej perspektywie system szukając równowagi zacznie wyznaczać rozwojowe trendy. Oddzielnym zagadnieniem jest opracowanie zasad rekrutacji do państwowej służby i nowych reguł administrowania. W takim ustroju znika pojęcie ludzkiej masy. Jej miejsce zajmuje zbiór zgrupowań tzw. wspólnot terytorialnych. Wspólnoty te muszą być na tyle małe, by nie powstało zjawisko ich "umasowienia". Z nich bowiem tworzy się rodzaj, już w pełni świadomej swego znaczenia, społecznej sieci. Przetwarzanie informacji przez pojedyncze ogniwa takiej sieci przekłada się na jakość egzystencji całej zbiorowości. Teoretyczne podstawy do badania sieciowej struktury można znaleźć w Ogólnej Teorii Systemów - Ludwiga von Bertalanffy’ego, twórcy tej dyscypliny (z końca lat 50) – obecnie dalej rozwijanej. Od dawna wiadomo, że w wyniku niezliczonej ilość międzyludzkich kontaktów zachodzi proces samoczynnego porządkowania informacji w formie opinii. Jest tak, ponieważ ludzi charakteryzuje pewna (zróżnicowana) wartość progowa wpływu społecznego. Przekroczenie tej wartości uruchamia zmianę postawy i w efekcie dana opinia skupia się w stabilnych i trwałych strukturach. Analiza tego zjawiska pozwala kontrolować rozprzestrzenianie się idei i jest cennym narzędziem dla specjalistów od marketingu. Tu właśnie tkwi źródło skutecznej demagogii, sztuki wzbudzania i eksploatacji ludzkich marzeń. A przecież rozwój demokracji to nie tylko wolność słowa, ale przede wszystkim niezależność myśli, ukształtowana w ogniu dyskusji. Gdy ludzie ze sobą rozmawiają, tam racje są zawsze podzielone, i wówczas sztuka rządzenie sprowadza się do umiejętności składania takich "puzzli". Potrzebny jest zatem nowy wzorzec gry społecznej, ujawniający wszelką manipulację, czyli działalność godzącą w podmiotowość przeciętnego obywatela. Podstawą dla takiego wzorca byłby model państwa w kształcie zbioru instytucji ustalających równowagę całego systemu – jednak w ramach społecznej kontroli. Jego pierwszym funkcjonalnym elementem będzie SYSTEM POLITYKI MODULARNEJ (SPM) – w formie sieci biur obsługujących mieszkańców poszczególnych osiedli. Poniżej przedstawiam schemat obiegu informacji w pojedynczym module – wzorzec nr. 1. Jest to rodzaj biura dostępnego za pośrednictwem lokalnej sieci Internetu (Local Area Network).
WZORZEC NR 1 – Moduł Wspólnoty Terytorialnej (MWT) MODUŁ - Charakterystyczną cechą tej instytucji jest obsługa petenta w systemie poczty elektronicznej. Głównym założeniem jest pomoc w kontaktach ze wszystkimi szczeblami publicznej administracji i w relacjach obywatel - obywatel. Stąd właśnie już na wejściu poczta mieszkańców ulega wstępnej segregacji, zgodnie istotą poruszanego problemu. W kolejnej fazie problem jest badany w 2. oddziałach: USTALEŃ 1. rozpoznanie problemu - Diagnoza 2. rozpoznanie efektów zaniechania/reakcji - Prognoza 3. wariantowe sformułowanie stanowiska - Postulacja
WSPÓŁZALEŻNOŚCI 4. wybór najlepszego rozwiązania - Optymalizacja 5. przygotowanie dokumentu - Decyzja 6. sprawdzenie efektu zajętego stanowiska – Kontrola Tak więc standardowy MWT tworząc węzeł łączący każdego obywatela z instytucjami państwa i pozostałymi obywatelami pomaga w procesach decyzyjnych: - zwiększając poziom dyskursu obywatel - instytucja, - występując w roli negocjatora w miejscowych konfliktach, - umożliwiając tworzenie mapy potrzeb lokalnych i inicjatyw. Ocena pracy standardowego MWT zachodzi w identycznej procedurze jak również w pozostałych instytucjach państwa. Jest wypadkową depozytu zaufania miejscowej społeczności. Przekroczenie jego wartości (poniżej ustalonego progu) wyznacza moment zmiany ekipy pracowników. W efekcie przyjęcia takiego rozwiązania przestrzeń społeczna zostaje uzbrojona w organ porządkujący jej chaotyczną strukturę, przyczyniając się do adaptacji i modyfikacji formy zbiorowego życia. Następnym krokiem będzie przeniesienie mechanizmu demokracji bezpośredniej na pozostałe szczeble władzy. Konieczna jest zatem transformacja istniejącej struktury do układu zachowującego symetrię oddziaływań w relacji: urząd – petent – urząd. W cybernetyce taką symetrię zapewnia sprzężenie zwrotne, co oznacza, że chodzi tu o układ działający na zasadach samoregulacji. Struktura takiego układu powinna zachować budowę hierarchiczną (dostosowaną do skali przetwarzanej informacji), zaś przedmiotem sterowania powinien być, algorytmiczny model organów państwa – jako całości. Sterowanie procesem zarządzania polegałoby na przetwarzaniu informacji dostarczonej z poziomu Modułów Wspólnot Terytorialnych - na wartości zmiennych, a następnie na korygowaniu odchyleń układu od stanu równowagi. Decyzja w wyniku takich regulacji wyznaczałyby dopuszczalną wartość odchylenia – przyjmując w ostatnim akcie formę orzeczenia: wspierającego, eliminującego, odsuwającego w czasie, lub ograniczającego – obywatelską inicjatywę. Można powiedzieć, że opisany proces zmierza do integracji i automatyzacji wszystkich funkcji związanych z zarządzaniem państwem. Oczywiście nie byłby to system zarządzania dyrektywnego zmuszający do rozbudowy ewidencji, o różnorodnej strukturze pionowych kanałów sprawozdawczych. Tutaj przyjmujemy zarządzanie parametryczne, umożliwiające tworzenie węzłów informacyjnych obsługujących oddziały badające układ w coraz większej skali – i odwrotnie. W tym wypadku system przesyła informacje tylko o wartościach wprowadzonej korekty odchylenia od stanu równowagi. Powoduje to, że kanały informacyjne są znacznie krótsze aniżeli w wypadku istnienia struktury systemu dyrektywnego. A zatem szybkość podejmowania decyzji wyraźnie wzrasta. Poniżej przedstawiam schemat obiegu informacji w skali całego państwa (ISP) – wzorzec nr. 2. Jest to system złożony z szeregu biur i instytucji uzupełniających, dostępnych za pośrednictwem sieci Internetu. WZORZEC NR 2 – Model Informacyjnej Struktury Państwa (ISP) W przedstawionym wzorcu przepływ informacji biegnie dwoma kanałami (OSZ): - poziomym, związanym ze skalą problemu; - pionowym, związanym z sumowaniem korekty w ramach całego systemu. A zatem informacja z poziomu Modułów, osiągając kolejne piętra, modyfikuje parametry wszystkich procesów. Te modyfikacje, jak już wcześniej wspomniałem, dotyczą algorytmicznego modelu państwa. Wszystkie zależności zostały tu sprowadzone do praw zasadniczych SYSTEMU ŻYCIA (koncepcji, którą przedstawiłem w odrębnym temacie). Istotnym elementem w pracy oddziałów ISP jest procedura doboru, awansu i dymisji pracowników. Przecież od jakości ich pracy zależy zdolność do panowania nad zaburzeniami modelu całego państwa. Stąd zatem nasuwa się konieczność wprowadzenia zasady zbiorowej odpowiedzialności za rezultaty pracy. E-administracja (e-government) każdego oddziału składałaby się ze specjalistów posiadających wiedzę z dziedziny informatyki, ekonomii, socjologii, psychologii i techniki. Innowacja polegałaby na doborze tych pracowników, wyłonionych ze spontanicznie utworzonych grup społecznych. Zgodnie z definicją, taką grupę stanowią osoby, które wykształciły pewien zakres wspólnego myślenia, istnieje między nimi łączność, tendencja do zachowania konformizmu, kultura wspólnych wartości oraz chęć bycia razem. Ten rodzaj więzi powinien być ukształtowany już w chwili zgłoszenia chęci odbycia stażu na najniższym poziomie publicznej administracji (w Module Wspólnoty Terytorialnej). Wymagałoby to nowelizacji Ustawy o pracownikach samorządowych (z dnia 22 marca 1990 r.), zmieniającej warunki i wprowadzającej zasadę zbiorowej odpowiedzialności. To fakt, że prawo nie uznaje odpowiedzialności zbiorowej. W sytuacjach indywidualnych wyborów takie stanowisko jest uzasadnione. Jednak w tym wypadku mamy do czynienia ze współdziałaniem a więc z pełną identyfikacją jednostki z grupą (prawo przyczynowości) błędy popełniają jednostki ale wynik końcowy to efekt uzgodnionej w takim zespole decyzji. Tworzy się podstawa do odpowiedzialności za błędy o których wszyscy w grupie wiedzą lub powinni wiedzieć. Mówimy zatem o zasadzie służącej do kontrolowania i egzekwowania odpowiedzialności za rezultaty sprawowanej władzy. Ważnej, bo jak wiemy z praktyki, każda władza publiczna zawsze dąży do uśredniania komplikujących się społecznych oczekiwań, pomijając, bądź ukrywając czasem bardzo istotne trendy. Jest jeszcze inna cecha takiego rozliczania - perspektywa odpowiedzialności zbiorowej eliminuje zjawisko konkurencji.
Konkurencję określa się jako kooperację negatywną w odróżnieniu od pozytywnej (partycypującej). W biegu sportowym, w którym nagrody pochodzą od zewnętrznych fundatorów i tworzą dodatnią sumę gry, optymalna strategia jest konkurencyjna: kto wygrywa, ten bierze nagrodę. Gdyby jednak wyścig był zespołowy i wygrywałaby ta drużyna, która cała zakończy bieg pierwsza, to optymalna strategia pozostawałaby konkurencyjna tylko poza własną drużyną, wewnątrz wymagana byłaby kooperacja. Nawet najlepszy biegacz nie mógłby uzyskać nagrody, troszcząc się tylko o własny wynik i zaniedbując wynik najsłabszego ze swojej drużyny. (Marek Chlebuś http://chlebus.eco.pl/GryGlobalneILokalne.htm)
W tym miejscu dochodzimy do kwestii sposobu rozliczania, czyli generalnej zasady demokracji bezpośredniej. „Żeby nie piętrzyć szczebli kontroli, trzeba by znaleźć sposób, aby sami rządzeni, bez organizowania się, tylko swoim poczuciem krzywdy czy satysfakcji, mogli poprzez środowisko techniczne karać i nagradzać władze”.
B A N K Z A U F A N I A 1. Bank Zaufania jest instytucją prowadzącą księgowość "depozytów zaufania" obywateli do pracy wszystkich struktur władzy. 2. Umieszczanie lub odbieranie "depozytów zaufania" odbywa się w trybie swobodnej decyzji każdego obywatela za pośrednictwem elektronicznej karty z pinem. 3. Każdy akt umieszczenia lub odebrania "depozytu zaufania" musi być przechowany w archiwum Banku Zaufania. 4. "Depozyt zaufania" jest ekwiwalentem stosunku obywatela do pracy wybranego sektora administracji. 5. Na drodze referendum ustala się minimum (w procentach) "depozytów zaufania", poniżej którego rozpoczyna się procedura odwoławcza pracowników danego sektora administracji. 6. Procedura odwoławcza (dymisja) nie powoduje ustąpienia całego składu danego oddziału lecz przesunięcie tego składu o jeden poziom w dół – w pionowej strukturze systemu władzy. Tylko załogi z najniższego poziomu tracą pracę w organach administracji publicznej. Mogą jednak startować w terminie kolejnej rekrutacji. 7. Ta sama zasada obowiązuje w odwrotnej procedurze – awansu. Załoga dysponująca wystarczającym depozytem zaufania, po dwuletnim stażu, przechodziłaby do następnego poziomu w organach publicznej administracji. Argumenty przeciwników banku zaufania
Wynikają z następujących błędnych założeń:
Ostatnie uwagi - Stworzenia bezpośrednich procedur kształtowania się publicznej opinii. - Ustalenia stopnia jawności i zasady archiwizacji każdego głosu. - Określenia skutków (dla władzy) odstępstwa od wyników głosowania. - Wprowadzenia zasady, że wagę każdego głosu określają zawsze dwa parametry: częstości i szybkości danego wyboru w skali całego kraju. Warszawa, dnia 26 listopada 2007 roku Opracował Jerzy Wojnar |
- Atraktor's blog
- Zaloguj się, by odpowiadać